81920 kropeczek w 256 kolorach
2008-05-06
Nie będę próbował tłumaczyć czym była (czym jest teraz, nie wiem, nie uczestniczę w jej życiu od bardzo dawna) demoscena. Jedno jest pewne: demoscena grupowała ludzi, którzy nigdy nie uważali, że materiał ogranicza twórcę. Najlepszym przykładem byli graficy. Zanim każdy ściągnął swoją własną wersję Photoshopa zarejestrowaną na Jana Kowalskiego, zanim komputery zaczęły wyświetlać miliony kolorów w niesamowitych rozdzielczościach, świat miał do dyspozycji kilkaset piksli w X i Y.
Dziś to wszystko wygląda śmiesznie. Gdy przed chwilą udawałem się na polowanie za kilkoma grafikami sam zastanowiłem się, czy jest jak je pokazać. 320x256 to mniej, niż wyświetla mój telefon. Nawet ten głupi blogowy szablon ma aż 510px wolnego miejsca.
Może ktoś jednak weźmie sobie jedną czy drugą grafikę pod lupę i zerknie jak te kropeczki pięknie poukładane. To kiedyś było wyświetlane na pełnym ekranie mojego monitora podłączonego do Amigi. Dziś to tylko znaczki, trochę większe od ikon.
Oto kilka (nie mogłem znaleźć żadnego dobrego archiwum z pracami z tamtych lat) obrazków:
Cyclone:
Madd i Mustafa:
Mustafa:
Rork:
Zaac:
Żałuję, że nie udało mi się na szybko znaleźć więcej (kto by pomyślał — czasy Internetu) i nie mogę Wam pokazać jakiś prac Caro, ale co zrobić. Mam nadzieję, że nawet w 2008 potraficie docenić brak warstw, filtrów, malutką paletę kolorów i to, że ktoś miał nad tym wszystkim kontrolę.
I co Ty na to, Eri? ;-)