Demonów okiełznanie
2019-02-06
Internet jest jak ogrodzone płotem osiedle. Nowe, błyszczące, praktycznie wszyscy żyją tu na cudzym, a sąsiedzi są anonimowymi wałami do których w najlepszym wypadku czujemy zimną obojętność.
Ktoś non stop donosi też dzielnicowemu o wszystkich małych przewinieniach i szeptanych słowach, a on, zdaje się, zawsze ma kary nieprzystające do ich wagi. Mówią, że tylko dlatego nikt nie szcza na klatkach, co jest ceną wartą płacenia. Zwłaszcza, gdy płacą inni.
Ja? Ja jestem ostatnim rdzennym mieszkańcem tych regionów. A przynajmniej lubię tak o sobie myśleć, bo daje mi to poczucie godności. Jestem pasożytem tego ekosystemu, jedząc z jego śmietników i gdy nikt nie widzi, wygrażając pięścią w kierunku sączącego się z okien światła.
Tyle metafora.
Nienawidzę, gdy strony nie mają kanału wiadomości. Jeszcze bardziej, gdy mają, ale jest zepsuty przez miesiące i nikt nie reaguje na moje ponaglające e-maile donoszące o tej sprawie. Równie niedobrze jest, gdy strona, której zmuszony jestem używać, zakłada, że mój komputer jest identyczny jak ten suto opłacanych rozwijaczy. „U mnie nie tylko działa, u mnie nawet wygląda”, zdają się mi szeptać do ucha.
Ostatnim przykładem jest strona z ramówką w serwisie Eleven Sports. Dwa paski do przewijania, które zwykle wymagają indywidualnego masażu myszką aby ujawnić jakie drużyny kopiące piłkę mogę zobaczyć na żywo tego wieczoru. Każdego dnia czułem się z tym coraz gorzej, aż wreszcie postanowiłem, że zadaniem komputerów jest przetwarzanie informacji.
Napisałem więc mały serwis, który kradnie informacje, przetwarza je i zamienia w format wymiany informacji o kalendarzach.
Klik, klik, klik: Eleven Sports w ICS
Teraz mogę wreszcie żyć jak człowiek, nie muszę naciskać guzików na domofonie licząc, że ktoś mieszkający na osiedlu mi powie, kto gra.