Wszyscy wiemy, że żyjemy w dekadzie Google. Google dostarcza nam wielu
usług: od wyszukiwarki zaczynając, a kończąc na czyniku RSS-ów. Gmail,
czyli poczta wg. Google, jest jedną z najpopularniejszych usług.
Pojemność liczona w gigabajtach, dobry interface, zintegrowany
komunikator, wyszukiarka i super filtr antyspamowy. Dla wielu osób adres
w domenie gmail.com stał się tym podstawowym.
Ręka do góry kto czuje choć raz dziennie parcie, żeby sprawdzić co tam
się nowego w skrzynce pojawiło. Możecie opuścić. Na przyszlość poproszę,
żeby podnieśli Ci, co nie muszą sprawdzać poczty, będzie łatwiej liczyć.
Często widuję sytuacje, gdzie gość prosi o udostępnienie komputera w
celu sprawdzenia poczty, wpisuje gmail.com i po chwili… ląduje w
skrzynce właściciela. A tam już czają się potwierdzenia nadania
nieoznakowanej paczki ze sklepów, nowe wiadomości z listy miłośników
długich paznokci u nóg i inne rzeczy, których wolałbyś nie wiedzieć.
Do tego dochodzi potrzeba przelogowania się i wylogowania, o którym
możesz zapomnieć. Twój Inboks też może straszyć małe dzieci.
Co robić? Oczywiście, nosić zawsze laptopa. Wasze wykręty, że nie macie
laptopów mnie nie przekonują.
Można też użyć bardzo popularnego wśród użytkowników *NIX-ów klienta
pocztowego. Mutt się zwie. Jeżeli wizytujecie dom w którym jedna z
maszyn działa pod jakimś *NIX-em macie problem z głowy, są olbrzymie
szanse, że Mutt już siedzi i czeka. Gdy trafiłeś do domu z maszynami
działającymi pod kontrolą Windowsa musisz wpierw zgrać całą pornografię
na przenośny USB key a potem zainstalować PuTTy, który umożliwi im
zalogowanie się do jakiegoś zdalnego systemu. Pod MacOSX z pewnością da
się odpalić Mutta natywnie, ale przecież nikt z nas nie ma przyjaciół z
MacOSX. Kiedy już dopadniemy do komputera na którym da się
odpalić Mutta, nie pozostaje nam nic innego jak wpisać proste zaklęcie:
mutt -f imaps://TwojeKonto@gmail.com@imap.gmail.com
gdzie TwojeKonto nazywa się zupełnie inaczej.

Po chwili Mutt zapyta nas, czy chcemy zachować certyfikat SSL wysłany
przez imap.gmail.com — możemy chcieć. Możemy chcieć raz. Po wybraniu
tej opcji Mutt zapyta nas o hasło do konta. Podajemy własne hasło lub
straszymy osobę, od której hasło chcemy uzyksakć, obcięciem palca i
wpisujemy je. Minie chwilka, dwie lub siedemnaście (zależnie od tego ile
śmieci trzymacie) a naszym oczom ukaże się zawartość naszej skrzynki.

Teraz szybki kurs obsługi Mutta. Strzałki ↓↑ pozwalają nam wybrać
e-mail. Enter pozwala go przeczytać, naciśnięcie ‘d’ go skasuje.
Naciśnięcie ‘q’ podczas czytania e-maila powoduje powrót do głównej
listy. Resztę doczytajcie sobie zpomocniczka dostępnego pod ‘?’.
W ten oto sposób możecie czytać swoją Gmailową skrzynkę bez zaglądania w
cudzą, bez potrzeby odpalania przeglądarki. W ogóle polecam zapoznanie
się z Muttem. To piękny program. Taki, który nie stara się być
wszystkim, a robi jedną rzecz dobrze.